wtorek, 14 lutego 2012

2012.02.14 Superwizjer. Lucjan Łągiewka - historia pewnego wynalazku

2012.02.14 Superwizjer. Lucjan Łągiewka - historia pewnego wynalazku from wideopl on Vimeo.


To mogło być przełomowe odkrycie. Zamiast tego wynalazca przez lata był wyśmiewany; jedynemu uczonemu, który zainteresował się jego wynalazkiem, radzono, by zakończył naukową karierę; a na koniec prace badawcze w tajemnicy prowadzono za granicą. Teraz Lucjan Łągiewka zbiera nagrody na świecie. W Polsce nie został doceniony, choć jego nazwisko jest znane od lat. Wciąż walczy o opatentowanie swojego wynalazku.

 Polskie instytucje złożyły obietnice, że będą go wspierać dopiero teraz, kiedy toczy spór arbitrażowy przed Europejskim Urzędem Patentowym z prestiżowym i bogatym uniwersytetem Cambridge. Wynalazca z Kowar ma dowody, że wynalazek opatentowany i sprzedany Formule 1 przez prof. Malcolma Smitha jest bardzo podobny do jego odkrycia.

Lucjan Łągiewka od urodzenia mieszka w Kowarach na Dolnym Śląsku. Po ukończeniu liceum ożenił się, urodziły mu się dzieci. Zatrudnił się w tartaku żeby utrzymać rodzinę, jednak cały czas się uczył. Jego pasją była fizyka, przede wszystkim klasyczna mechanika. Przez lata prowadził badania, budował prototypy. Aż skonstruował urządzenie, które za pomocą wirnika pochłaniało energię powstałą przy zderzeniu. Najbardziej znanym prototypem, w którym zastosowano to innowacyjne rozwiązanie jest tzw. "zderzak Łągiewki", czyli mechaniczny transformator energii kinetycznej chroniący pojazd oraz pasażerów przed skutkami zderzeń.

Historia tego wynalazku ciągnie się od kilkudziesięciu lat i stawia w - mówiąc delikatnie - nie najlepszym świetle polskie instytucje naukowe i urzędy zajmujące się promowaniem wynalazczości. Lucjan Łągiewka usiłował swoim odkryciem zainteresować uczelnie i uczonych. Ale nie było to łatwe.

- Traktowali mnie z przymrużeniem oka - mówi Lucjan Łągiewka. - Niektórzy klepali mnie po plecach i mówili: panie Lucjanie, niech się pan pójdzie przespać.

Z podobną reakcją w swoim środowisku spotkał się jedyny uczony, prof. Stanisław Gumuła z Akademii Górniczo - Hutniczej w Krakowie, który na wynalazek Lucjana Łągiewki zwrócił uwagę i specjalnie pojechał do Kowar, aby sprawdzić działanie urządzenia. Kiedy zaczął prowadzić badania z Łągiewką niektórzy z naukowców protestowali przeciwko zaangażowaniu autorytetu uczelni we współpracę z niewykształconym, nikomu nieznanym wynalazcą.

- Dostałem klocki lego, żebym się nimi bawił. Nie pamiętam żadnej pozytywnej reakcji - mówi prof. Gumuła.

Znalazł się jednak ktoś, kto się wynalazkiem zainteresował, tyle że skutkiem było pozbawienie Łągiewki całej dokumentacji badań i prototypów urządzeń. Wszystko zabrali oficerowie Wojskowych Służb Informacyjnych, zakazując prezentowania wynalazku i publicznych wystąpień. Łągiewka i prof. Gumuła przez następne lata w tajemnicy prowadzili badania.

Jak zakończyłaby się ta historia gdyby nie to, że został ujawniony pewien patent stosowany w bolidach Formuły 1 ? Jaki ma on związek z wynalazkiem Lucjana Łągiewki? Jak oceniają go dziś specjaliści z Zachodu? I czy pan Lucjan ma szansę na zasłużoną sławę i pieniądze?